TRZY KOLORY. CZERWONY

tytuł oryginalny: Trois couleurs. Rouge

reżyseria: Krzysztof Kieślowski

występują: Irene Jacob, Jean-Louis Trintignant, Frederique Feder

kraj i rok produkcji: Polska/Francja/Szwajcaria 1994

czas trwania: 95'

data premiery: 1994-05-27

original language: French

Pewnego wieczoru Valentine potrąca samochodem błąkającego się na ulicy psa. Wystraszona i zdenerwowana dziewczyna odwozi zwierzę pod adres przyczepiony do jego obroży. Ale właściciel psa - emerytowany sędzia Joseph Kern - nie chce przyjąć go do domu…

"Trzy kolory: Czerwony" otrzymał Cezara za muzykę dla Zbigniewa Preisnera, nagrodę Georgesa Meliesa dla najlepszego francuskiego filmu 1994 roku przyznaną przez francuski syndykat krytyków filmowych, nagrodę krytyków Los Angeles dla najlepszego filmu zagranicznego i nominację do Złotego Globu w tej samej kategorii.

"Czerwony" to ostatni film z trylogii ilustrującej trzy hasła Rewolucji Francuskiej: Wolność, Równość, Braterstwo i niestety ostatni film reżysera. Więź, jaka łączy Valentine i sędziego jest pewnym rodzajem braterstwa. On - cynik i pesymista, pełen gorzkiej mądrości i szorstkiego wdzięku, ona - piękna, dobra, ufna i gotowa kochać - walczą ze sobą, ścierają się, a jednocześnie potrzebują siebie. Ona budzi go do życia, on - o dziwo - zaraża ją wiarą w miłość. W "Czerwonym" ważna jest nie tyle akcja, co szczegóły, pewne przedmioty, elementy scen, statyści pojawiający się w tym, a nie innym momencie. Szczegóły te sugerują m.in., że istnieje jakiś tajemniczy związek między Valentine i Augustem. Oboje lubią tę samą muzykę, grę w kręgle, oboje przeżywają podobne kłopoty uczuciowe. Składając w całość te poszczególne elementy widz zaczyna zadawać sobie pytanie, czy spotkają się ludzie pasujący do siebie jak dwie połówki jabłka, czy połączy ich miłość, ale także: czy przypadek jest przypadkowy, czy Bóg jest dobry, czy okrutny, czy sprawiedliwość jest sprawiedliwa? Wspaniałe są także zdjęcia Piotra Sobocińskiego. Ciepłe tonacje, miękkie światło robiące wrażenie naturalnego i długie ujęcia sprawiają, że plenery - kręcone w Lozannie i Genewie - wydają się bardziej namalowane niż sfotografowane.